Luciena nie ucieszyła zbytnio wiadomość, że od teraz będzie w naszym domu dziecko. Jednak moim większym zmartwieniem był chłopiec.
- Jak masz na imię?- spytałam, gdy przestał płakać.
- Carlo.
- Ja jestem Véronique, a to Lucien- wskazałam ręką na siebie i narzeczonego.
Pokiwał nieśmiało głową na znak, że rozumie. Zaprowadziłam chłopca do kuchni, podałam mu jedzenie, a gdy zjadł położyłam go w moim pokoju, a sama poszłam spać do pokoju Luciena.
- Gdzie moja mama?- odezwał się przy śniadaniu.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Jak wytłumaczyć 7 letniemu dziecku, że jego matka nie żyje. Przełknęłam ślinę i obróciłam się w stronę dziecka.
- Twoja mama..ona została na plaży.
- Czy ona po mnie przyjdzie?
- Prawdopodobnie nie.
Carlo natychmiast się rozpłakał, pobiegł do mojego pokoju i zamknął drzwi. Westchnęłam i usiadłam na krześle.
- Zrobiłaś to wyjątkowo delikatnie- powiedział z kpiną Lucyfer, wchodząc do kuchni.
Niechętnie, ale przyznałam mu rację. Nie miałam pojęcia o dzieciach.
- Wiesz, że prędzej czy później będziesz go musiała oddać?
Nie myślałam o tym wcześniej i nie zamierzałam przez najbliższy czas.
- Pójdę do niego- zakomunikowałam, wychodząc z kuchni.
Podeszłam pod drzwi i zapukałam. Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, nacisnęłam klamkę. Weszłam i rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie nie było Carlo. Zaczęłam się denerwować. Moje serce przyspieszyło. Pobiegłam z powrotem do Luciena.
- Nie ma go, zniknął.
- Poszukamy go- obiecał, podchodząc do mnie.
- Gdzie on mógł pójść?
- Tam gdzie ostatni raz wdział swoją matkę.
- Przecież nie dojdzie na plażę pieszo.
- Przynajmniej wiemy gdzie idzie.
Wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę plaży.
- Możesz go zaleźć. Skup się. Pomyśl o nim. Co czułaś, gdy go ratowałaś?
Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie chwilę, kiedy ujrzałam Carlo biegnącego w stronę fali. Wszystkie emocje wróciły. Panika, strach, chęć ratowania go. Zobaczyłam dziecko idące uliczką, rozglądające się na boki.Nie ma pojęcia gdzie jest. Zauważył jakiś znak z ulicą, ale nie zwracał na niego uwagi.
- Wiem gdzie on jest.
Lucyfer chwycił mnie za rękę i przenieśliśmy się. Zaczęło padać. Chłopiec szedł w naszym kierunku, kiedy nas ujrzał przystanął na chwilę. Po chwili ruszył w naszą stronę i rzucił mi się na szyję.
- Ja chce do domu. Zabierzesz mnie do domu?- spytał, wtulając się się we mnie.
- Tak, chodźmy.
Musieliśmy wrócić w normalny sposób. Przestałam zwracać uwagę na takie rzeczy jak deszcz, bo i tak nie mogłam zachorować. Niestety Carlo mógł, a ja o tym zapomniałam. Kiedy przybyliśmy do domu, położył się spać. Ja udałam się do kuchni, by przygotować coś do jedzenia.
- Zależy ci na tym dziecku.- stwierdził Lucien, stając obok mnie.
- Tak.- opowiedziałam po prostu.
Na początku miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie nie ma matki, ale zaczęło mi na nim zależeć.
Zjadłam z Lucienem posiłek i również poczułam zmęczenie. Poszłam o pokoju i położyłam się. Od razu zasnęłam. Obudziłam się w nocy, słysząc głosy.
- Co się znowu dzieje?- pytał narzeczony.
Nie usłyszałam odpowiedzi.
- Véronique śpi. Czekaj tu.
Przez chwilę nikt się nie odzywał.
- Masz, wypij to. Pomoże.
Lucyfer wrócił do pokoju.
- Co się stało?
- Przeziębił się. Dałem mu lekarstwo.
- Czyli co?- spytałam, podnosząc się.
- Nic takiego.
Nie sprawiło to, że przestałam się niepokoić, ale postanowiłam mu zaufać.
Wstałam koło godziny 7 rano. Poszłam o łazienki, ubrałam się.
- Chcesz spalić dom? Ostrożnie.- usłyszałam głosy z kuchni.
Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam chłopca smażącego naleśniki, Luciena siedzącego przy stole i popijającego kawę.
- Dzień dobry, Véronique.- odezwał się Carlo.
- Dzień dobry.- odezwałam się, nie wiedząc co o tym myśleć.
Diabeł uczący smażyć naleśniki małego chłopca, to dość nietypowy widok. Lucyfer prychnął. Uśmiechnęłam się, wyjmując trzy talerze. Rozstawiłam je na stole i usiałam na drugim końcu stołu, obserwując dziecko. Byłam szczęśliwa. Chciałam, żeby było tak już zawsze.
*************************
Kolejny rozdział pojawi się za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że ten się podoba (;
Noto pierwsza :P rozdział mi się bardzo podoba. Szkoda mi trochę tego chłopczyka. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę
Aqua
(zapraszam na 8 rozdział http://aquasenshi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-8_28.html)
Świetny rozdział :) Jestem ciekawa, jak Veronique i Lucyfer poradzą sobie z Carlo. W końcu nie co dzień przyjmuje się pod swój dach obce, osierocone dziecko. :)
OdpowiedzUsuńNie rozpisuję się bardziej, bo nauka wzywa :) Weny!
Czo tak krótko?
OdpowiedzUsuńTyle co wydarzyło się w tym rozdziale mogłoby ci zając spokojnie trzy stronki.
Sam pomysł super, z tym, że muszą zająć się dzieckiem.
No i smażenie naleśników Luciena z malcem xD.
Jakbyś miała czas i ochotę zapraszam na moje blogi :)).
Czekam na next i proszę, proszę, proszę napisz więcej. Prosty przepis by czytało się o wiele lepiej.
hopelessdream
Lucien chyba szybko przekonał się do chłopca. Może Diabeł będzie w stanie pokochać, a malec rozbudzi ciepło i dobroć w jego sercu? Była by to bardzo miła odmiana. Świetny rozdział;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na rozdział 2.2 ;)
Rozdział fajny. Za dużo się w im nie dzieje, ale i tak wyszedł ci mega.:) Szkoda,że tak krótko...
OdpowiedzUsuńPowinnaś pisać dłuższe, będzie się lepiej czytało;).
Pozdrawia i WENY.
Jakim cudem pominęłam ten rozdział? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry :)
Zrobiło mi się żal Carlo, to mały chłopiec, a już musiał przeżyć rozstanie z matką.
U Veronigue odzywa się instynkt macierzyński, zachowała jeszcze coś z człowieka. :)
Ok, lecę do 9.
Pozdrawiam :)