niedziela, 22 grudnia 2013
Rozdział 1
Lucien był wspaniałym chłopakiem, choć trochę tajemniczym. Miałam
wrażenie, że nie mówi mi wszystkiego. Nie przejmowałam się tym wtedy.
Okazał się nie być zwykłym robotnikiem, lecz synem wpływowego polityka. Mama z
początku podchodziła do niego z dystansem, lecz po krótkim czasie w
pełni go zaakceptowała. On i jego rodzina bardzo nas wspierali. W końcu
oświadczył mi się. Byłam tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy. Ślub zaplanowano na 20 stycznia 1846 roku. Lecz dzień przed ślubem Lucien wyjechał bez słowa. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Nie rozumiałam, dlaczego tak postąpił.
Załamałam się. Lecz panował wówczas kryzys gospodarczy i
nie mogłam pozwolić sobie na złamane serce, musiałam pomóc mamie i
ojczymowi. Znów podjęłam się pracy. Mówili mi, żebym znalazła sobie innego męża jak najszybciej. Mieli racje. Nie miałam już 18 lat. Zbliżałam się do 30. Powtarzali, że nic nie trwa wiecznie, moja uroda także. Mówili, że moje blond włosy w końcu zaczną siwieć, a na mojej skórze zaczną pojawiać się zmarszczki. Ale nie chciałam ich wtedy słuchać. Spędziłam rok, czekając na mojego niedoszłego męża. Cały czas wierzyłam, że zjawi się i znów będę szczęśliwa. Nic takiego się nie stało. Żyłam, więc moim życiem, lecz nie było to życie, raczej egzystencja.Narzeczony zabrał mi coś. Nie mogłam dojść, jednak co to było. W końcu spostrzegłam, że nie starzeję się.Inni również zaczęli to zauważać, duchowni mieli podejrzenia. Moja mama zachorowała w lutym 1850 roku. Lekarze nie mogli jej pomóc. Miesiąc później zmarła. Charles nie był już tym samym człowiekiem. Mówił, że to wszystko moja wina. Przeze mnie mama umarła. Zaczęłam w to wierzyć. Uciekłam w czerwcu tego samego roku. Wciąż wyglądałam na 20 lat. Udałam się na południe kraju, do osady o nazwie Grenoble. Zaczęłam pracować jako krawcowa. Byłam w tym dobra, więc przynosiło mi to przyzwoity zarobek. Spotkałam tam mężczyznę, o imieniu Marcel. Zaprzyjaźniliśmy się, wprowadziłam się do niego. Jego praca przynosiła większe zyski niż moja, mieliśmy układ on pracuje, ja gotuje. Był on świetnym przyjacielem. W 1852 roku nastały czasy wielkiego rozwoju przemysłu. Było idealnie. Wstawaliśmy rano, Marcel szedł do pracy, a ja zajmowałam się domem. Lecz zaczął on oczekiwać czegoś więcej. A ja ciągle czułam coś do Luciena. Cały czas, odkąd opuściłam dom, miałam uczucie, ze powinnam wyjechać z kraju, udać się do Stanów Zjednoczonych, konkretniej do Kalifornii . Uczucie to zaczęło się przeradzać w obsesję, po prostu musiałam wyjechać. Wytrzymałam rok, później opuściłam mojego przyjaciela. Nie wiedziałam od czego zacząć, jak dostać się za ocean? Po miesiącu podróży dotarłam do jednego z portów morskich, nie przywiązywałam uwagi do jego nazwy, wypływał właśnie statek, wkradłam się na jego pokład. Wiedziałam dokładnie, że zabierze mnie na miejsce. Dotarłam do Los Angeles w maju 1854 roku. Nie wiedziałam co dalej. Chodziłam po mieście bez żadnego celu. Wtedy dostrzegłam go. Stał z rękoma w kieszeniach i przyglądał mi się jak gdyby nigdy nic. Jakby nigdy mnie nie opuścił. Stałam przed nim w podartej, brudnej sukni, byłam okropnie zmęczona. Powinnam być wściekła, lecz poczułam jedynie ulgę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dosyć niezwykły temat wybrałaś..
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem za szybko przechodzisz do poszczególnych informacji.. Ale piszesz dobrze, twoja opowieść wciąga.. Czekam na więcej :)
daughter-of-water.blogspot.com/
Tak, wybrałam taki temat, ponieważ nigdzie nie znalazłam podobnego boga i chciałam być oryginalna (; Postaram się bardziej rozwijać poszczególne wątki. Dziękuję bardzo.
UsuńHm, ja bym bardziej ten rozdział uznała za prolog :) Jest za krótki i zdecydowanie wprowadzone informacje zaliczyłabym do prologu (takie moje małe zdanie)
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o nowych rozdziałach! I zapraszam również do siebie:
zaplatana-w-mitologie.blogspot.com
everything-is-possiblee.blogspot.com
Pozdrawiam!
Będe informować (; Dziękuję za opinię, na pewno wezmę to pod uwagę ;] Wpadnę na pewno :)
UsuńCieszę się, że zareklamowałaś się na moim blogu. Inaczej prawdopodobnie nie znalazłabym Twojego opowiadania. A szkoda, gdyż bardzo przypadło mi do gustu. Szczególnie zainteresowała mnie oryginalna tematyka. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z blogiem na temat Lucyfera. A szkoda, ciekawa postać ^^ W literaturze motyw rozpowszechniony, dobrze rozpoznawalny, a na blogach - cisza.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sposób, w jaki piszesz. Masz ciekawy styl, nie nużysz czytelnika. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą dłuższe.
Z niecierpliwością będę oczekiwała na kolejne rozdziało dotyczące kobiety, której Lucien skradł duszę.
Dodaję do linków :) W wolnym czasie zapraszam do siebie - www.non-clamabit.blogspot.com
Pozdrawiam, wesołych świąt!
Dziękuję za miłe słowa :) Też podoba mi się ta postać.Zwłaszcza różne postrzeganie go na przestrzeni wieków. Na pewno wpadnę na Twojego bloga (;
Usuńnie wiem, nie moge sie skupic na jednym a juz jest nastepny watek. i ten rok. czemu nie terazniejszosc? Lucyfer fajna rzecz - nowa. ale te lata mnie przerazaja. wroce tu i zobaczymy co się rozwinelo ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania i komentowania ;> http://the-worst-nightmare-is-a-life.blogspot.com/
Widać, że masz wszystko starannie poukładane. Mam na myśli, to że opisałaś co się stało w przeszłości z dokładnymi datami, nie pogubiłaś się w tym, zgrabnie wplotłaś w całość. Faktycznie trochę krótko, ale mi się i tak podoba :)). Zapraszam do komentowania moich opowiadań, bo każda rada jest dla mnie bardzo ważna. Jak mam się poprawić, gdy nie wiem co robię źle?
OdpowiedzUsuńhttp://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
Weny i wytrwałości :)
Zgadzam się z czytelniczkami powyżej - za krótko i za szybko. Zwolnij trochę akcję, bądź przy bohaterach, a nie opisuj tylko wspomnienia głównej postaci. Z czasem wprowadź rozwinięcie wątku, ale nie przeskakuj z jednego na drugi. Widać, że masz potencjał, więc być może podołasz tak ciężkiemu tematowi jak... Hmm... Życie Lucyfera.
OdpowiedzUsuńKorci mnie jedna sprawa. Marcel... Może po proatu to zbieg okoliczności, ale czy przypadkiem nie czytałaś Sagi o Ludziach Lodu? ;)
Nie nie czytałam tego. Pewnie zbieg okoliczności (;
UsuńWow. No po prostu... Wow. Cudne *_* Bardzo mnie Twa historia zaciekawiła, zaiste. Błędów brak, wszystko ładnie i pięknie poskładane do kupy, gramatyka bez zarzutu, opisy cudowne... No, to ja się żegnam, lecę dalej :3
OdpowiedzUsuńTo wciąga :3. Jak dla mnie to troszkę krótko, mogłabyś bardziej rozwinąć, ale i tak super :)
OdpowiedzUsuńtytankiwschodu.bloog.pl
Hm, zgodzę się w kilkoma komentarzami, mianowicie poszczególne informacje wyrzucałaś w tym rozdziale z prędkością błyskawicy. A ja, na ten przykład,bardzo bym chciała wiedzieć, co czuła, kiedy spotkała Luciena i co czuła, kiedy odjechał. Jestem ciekawa, jak on ją zdobywał, jak się oświadczył... Ach! W końcu to Diabeł! Przecież to jest doskonały temat, a jednak ten rozdział zdradza niewykorzystanie ogromnego potencjału, jaki drzemie w tym opowiadaniu! A jednak fakt faktem, czyta się ekspresowo i przyjemnie, mimo tego, że są to w zasadzie kawałki informacji z życia głównej bohaterki. Ok, idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńKalifornia...A dlaczego nie Kansas, i mała, urocza mieścina o melodyjnie brzmiącej nazwie "Lawrence"? :P Ale rozumiem chęć wyjazdu z Francji...kto by chciał tam mieszkać już po śmierci Napoleona..:) i zgadzam się, że trochę za dużo informacji dostajemy jak na tak krótki rozdział. Uznałbym to raczej za swego rodzaju prolog czy coś..
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na bloga i widzę, że masz potencjał. Jednak spróbuj dawać więcej opisów miejsc, sytuacji, osób, a przede wszystkim emocji. Postaraj się również rozbudowywać zdania. Cieszy mnie jednak niesamowity klimat Twojej opowieści, a w bohaterach widzę nieprzeciętne i oryginalne charaktery za co masz bardzo duży plus.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojego bloga: link w spamie